Makowiec

Makowiec zawijany pieczony był u nas na Boże Narodzenie i na Wielkanoc, stąd też mocno kojarzy mi się on jako nieodłączny element Świąt. Piekła go moja babcia, a kiedy jej zabrakło, zabrakło też i makowców.

Obiecałam kiedyś mężowi, że zrobię mu takiego makowca na święta, ale długo zwlekałam z realizacją tej obietnicy. Wydawało mi się, i wciąż tak uważam, że makowiec drożdżowy to jedno z bardziej wymagających ciast. Tutaj każdy krok ma znaczenie, począwszy od temperatury składników, na samym owinięciu ciasta papierem do pieczenia skończywszy.

Chyba jeszcze nigdy żadnego przepisu nie przetestowałam przed publikacją tyle razy. Pierwsza wersja była wizualną klapą – ciasto choć finalnie pyszne smakowo, było zbyt delikatne i mięciutkie i bardzo źle się zawijało. Po upieczeniu wyszedł z niego niezły płaskacz, a nie o taki efekt mi chodziło (tutaj winne było też zbyt luźne owinięcie ciasta papierem do pieczenia). Druga wersja miała za mało maku, trzecia zaś miała go za dużo. Dopiero za czwartym razem udało się uzyskać, moim zdaniem, idealną harmonię pomiędzy ilością masy makowej i ciasta. Jedyne co mogłabym sobie zarzucić, to że się zagapiłam i potrzymałam go w piecu o 5 minutek za długo. Ale to mój błąd 😉

Jak więc widzicie, jak nigdy nie robiłam makowca, tak w niedługim czasie zrobiłam go aż 4 razy. Oprócz proporcji, testowałam też samo zwijanie, czy temperaturę składników – raz dodawałam pianę z białek do całkiem zimnej masy makowej, raz do takiej letniej. Raz ciasto smarowałam dodatkowym białkiem, raz nie. Oficjalnie podaję przepis, który moim zdaniem sprawdził się u mnie najlepiej.

Poniżej przepis na makowiec idealny, mam nadzieję 🙂

A jeśli nie wyjdzie Wam idealny za pierwszym razem, nie zrażajcie się, jak widzicie, ja również potrzebowałam kilku podejść, aby wyszedł taki, jakiego oczekiwałam 🙂

Aha. Pamiętajcie, że dość istotną kwestią jest tutaj też samo owinięcie makowca papierem do pieczenia. Ja zawijam makowiec kilkukrotnie, zostawiając około 0,5 cm luzu i makowiec mi nie pęka, ani nie rozlewa się/nie spłaszcza.

Przepis na 2 duże makowce:

  • 45 g świeżych drożdży
  • 3/4 szkl. ciepłego (nie gorącego!) mleka
  • 1/2 szkl. drobnego cukru
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 500 g mąki pszennej tortowej
  • 3 żółtka
  • 85 g masła

Nadzienie:

  • 350-400 g mielonego maku
  • 1 i 1/2 szkl. mleka
  • 1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 3/4 szkl. cukru
  • 75 g masła
  • 2 łyżki miodu
  • 70 g rodzynek
  • 40 g skórki pomarańczowej
  • 3 białka

Drożdże kruszymy do szklanki. Mieszamy do połączenia z 1 łyżką cukru i 3 łyżkami ciepłego mleka.

Masło roztapiamy. Odstawiamy do lekkiego przestudzenia ((*ja masło rozpuszczam w ciepłym mleku, po uprzednim dodaniu samego mleka do drożdży).

Mąkę przesiewamy do dużej miski, mieszamy z solą. Na środku robimy wgłębienie i wlewamy w to miejsce przygotowane drożdże. Zasypujemy je około 1-2 łyżkami mąki i odstawiamy na około 10 minut, do podrośnięcia.

Po tym czasie, gdy drożdże zaczną „pracować”, do miski dodajemy resztę cukru, żółtka oraz rozpuszczone masło i pozostałe mleko. Składniki mieszamy do połączenia, po czym wyrabiamy gładkie, elastyczne ciasto (wyrabiamy dosyć długo, aż przestanie lepić się do rąk). Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłym miejscu aż do zwiększenia objętości (na około 1,5 godziny).


Pod koniec wyrastania ciasta przygotowujemy masę makową. W garnku o grubym dnie umieszczamy mleko, masło, miód, ekstrakt oraz cukier. Podgrzewamy na średnim ogniu, a gdy składniki się połączą, dodajemy mielony mak. Podgrzewamy dalej, często mieszając, aż do otrzymania gęstej masy makowej (aż mak wpije mleko). Pod koniec dodajemy rodzynki oraz skórkę pomarańczową. Całość gotujemy jeszcze 2-3 minutki. Zdejmujemy z palnika i studzimy.

Białka ubijamy na sztywną pianę. Delikatnie łączymy je z lekko ciepłą (nie gorącą!) masą makową. Niewielką ilość ubitej piany można zostawić do posmarowania nią ciasta.


Wyrośnięte ciasto dzielimy na dwie części, wałkujemy na dużym arkuszu papieru do pieczenia na dosyć cienki prostokąt. Rozprowadzamy masę makową, pozostawiając z każdej strony około 1 cm ciasta bez nadzienia. Zwijamy w roladę (patrz poniższy obrazek). Brzeg ciasta, ten w stronę którego zwijamy roladę, możemy lekko posmarować ubitym białkiem, dzięki temu ciasto lepiej się ze sobą sklei.

Gotową roladę owijamy dość sporym kawałkiem papieru do pieczenia (ja to robię tym papierem, na którym wałkowałam, ale uwaga, powinien to być faktycznie spory kawałek, żeby można było roladę owinąć kilkukrotnie). Zostawiamy około 0,5 cm luzu między ciastem, a papierem. Układamy na blaszce do pieczenia zwinięciem do dołu. W taki sam sposób przygotowujemy drugą roladę.

Blaszkę z makowcami wstawiamy do zimnego piekarnika, ustawiamy temperaturę grzania na 175 stopni (góra-dół) i od momentu nagrzania pieczemy przez około 35-40 minut.

Makowiec przed podaniem można oprószyć cukrem pudrem lub polukrować.