Pączki na 8 żółtkach
Pączki robię od „wielkiego dzwonu”, w zasadzie tylko raz do roku, na Tłusty Czwartek. Czy czuję się w nich „mocna”? Zdecydowanie nie 🙂 Zawsze mi się wydaje, że coś mi nie wyszło i zawsze zarzekam się, że to już ostatni raz 😉 Na szczęście zadowolone pomrukiwania rodzinki i pochwały, że pączki są super, uspokajają mnie i zapominam o moich postanowieniach… aż do następnego roku 😉
Tym razem zapragnęłam przygotować pączki z ajerkoniakiem, ale musiałam wziąć też pod uwagę gusta wszystkich domowników. Zrobiłam więc połowę z marmoladą różaną, a połowę z kremem ajerkoniakowym. Które były lepsze? Nie potrafię stwierdzić, bo oba rodzaje bardzo mi smakowały.
Jeśli chodzi o ciasto na pączki to wymaga ono sporo cierpliwości i dość długiego wyrabiania. Pozostaje dosyć luźne, ale takie właśnie powinno być. Ja na koniec, przed odstawieniem do wyrośnięcia, oprószam je odrobiną mąki i formując już same pączki też delikatnie oprószam dłonie mąką. Tym czego najbardziej nie lubię w przygotowaniu pączków to ich smażenia i pilnowania odpowiedniej temperatury. Zdecydowanie przydatnym jest tutaj termometr kuchenny.
Pączki z marmoladą szykuję od razu, przed smażeniem, natomiast te z kremem ajerkoniakowym smażę, i dopiero potem nadziewam kremem. Tutaj przydaje się odpowiednia tylka do nadziewania pączków.
Ciasto:
- 550 g mąki pszennej
- 45 g świeżych drożdży
- 8 żółtek
- 5 łyżek cukru
- 1/2 łyżeczki soli
- 230 ml mleka
- 100 g masła
- 2 łyżki spirytusu
Nadzienie:
- marmolada różana
LUB krem ajerkoniakowy:
- 350 g mleka
- 2-3 łyżki cukru
- 160 g ajerkoniaku
- 1 op. budyniu waniliowego bez cukru
- 1 łyżka maki pszennej
- 150 ml śmietanki 36% – opcjonalnie
Mleko podgrzewamy w rondelku. Odlewamy do szklanki około 3-4 łyżki, a do pozostałego dodajemy masło. Podgrzewamy do połączenia na malutkim ogniu. Odstawiamy do lekkiego przestudzenia.
Odłożone 3-4 łyżki ciepłego mleka łączymy z 1 łyżką cukru oraz drożdżami, dokładnie mieszamy. Następnie dodajemy 1 łyżkę mąki, ponownie mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Do dużej miski przesiewamy mąkę, dodajemy sól, pozostały cukier, wyrośnięte drożdże, żółtka oraz mleko z masłem i spirytus. Początkowo składniki mieszamy łyżką, a następnie wyrabiamy tak długo, aż otrzymamy gładkie, elastyczne ciasto (wyrabiamy dość długo. Uwaga: ciasto pozostaje luźne i takie ma być; nie dodajemy więcej mąki niż ewentualnie 1-2 łyżki). Gotowe ciasto odstawiamy, przykryte ściereczką, na około 1,5 godziny do wyrośnięcia.
Wyrośnięte ciasto dzielimy na 60 g kawałki. Z każdego z nich formujemy pączka (jeśli robimy z marmoladą, ciasto rozpłaszczamy w dłoniach (powinno być grubsze na środku i cieńsze na krawędziach), dajemy po około 1 łyżeczce marmolady i dokładnie zlepiamy). Odkładamy na lekko podsypany mąką blat/papier do pieczenia, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na około 30 minut do napuszenia.
W tym czasie rozgrzewamy tłuszcz (olej lub smalec). Pączki smażymy na tłuszczu rozgrzanym do 170 stopni, po około 2-3 minuty na stronę (przewracamy patyczkiem do szaszłyków). Gotowe pączki wyławiamy łyżką cedzakową, odstawiamy na ręcznik papierowy.
Krem ajerkoniakowy:
Mleko podgrzewamy wraz z cukrem.
Ajerkoniak łączymy z mąką oraz proszkiem budyniowym, mieszamy rózgą do połączenia. Wlewamy na gotujące się mleko i gotujemy, cały czas mieszając, aż do zgęstnienia. Odstawiamy do przestudzenia, przykrywając powierzchnię budyniu (tak aby się stykały) folią spożywczą.
Przestudzony krem przekładamy do rękawa cukierniczego z tylką do nadziewania pączków i wypełniamy upieczone pączki.
Jeśli krem w trakcie studzenia zbyt mocno zgęstnieje można rozrzedzić go łącząc go z ubitą na sztywno kremówką.
Przed podaniem pączki można oprószyć cukrem pudrem.
Bardzo ładnie wyglądają aż ślinka cieknie, ja niestety nigdy nie robiłam pączków i nie mam się czym pochwalić
Bardzo dziękuję, czuję się doceniona 🙂
Ja pączki piekę dopiero od kilku lat i tylko raz w roku (a pewnie gdyby nie blog, wcześniej nawet nie odważyłabym się spróbować).
Nie każdy musi piec domowe pączki, te z piekarni/cukierni też są pyszne (a można zjeść mniej, jeśli się nie kupi ich za dużo 😉 ).
Osiem żółtek – toż to rozpusta, ale wyglądają super !