Krem z pasternaku

To zdecydowanie najdziwniejsza zupa jaką jadłam:) Dobra, a jednak mocno nietypowa. Nie będę Was okłamywać, że gdy tylko ją zrobicie nie będziecie chcieli jeść już żadnej innej, bo z pewnością tak nie będzie. Warto jednak jednorazowo przygotować ją w ramach eksperymentu i ciekawości nowych smaków. Zupa jest słodka. Dla przełamania tej słodyczy doprawiamy ją sokiem z limonki i podajemy z dość charakternym szczypiorem oraz papryczką chilli. Mój mąż dodatkowo posypał ją płatkami chilli i był to strzał w 10. Zupa, choć piszę o niej, że dziwna, została skonsumowana do ostatniej łyżki. Mój M. zjadł jej aż 3 talerze i powiedział, że chciałby zjeść ją znowu. Ja – niekoniecznie;) Tak więc wszystko to kwestia gustu. Jeśli odważycie się ją przygotować, napiszcie proszę w komentarzu o Waszych wrażeniach:)

  • 900 g pasternaku
  • 1 duża cebula
  • 50 g masła
  • 600 ml bulionu (u mnie więcej, około 1,5 l)
  • 70 g białej czekolady
  • 200 g kremówki
  • 4 łyżki soku z limonki
  • 1 papryczka chilli
  • 1/2 pęczka szczypiorku
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • sól, pieprz

Umyty i obrany pasternak kroimy na mniejsze kawałki.

Blachę z wyposażenia piekarnika wykładamy papierem do pieczenia. Układamy na niej kawałki pasternaku. Skrapiamy go oliwą z oliwek. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni do czasu aż zmięknie (u mnie około 10-12 minut).

W międzyczasie cebulę kroimy w kostkę. W większym rondelku rozgrzewamy mniej więcej łyżkę masła i wrzucamy cebulę. Gdy się zeszkli dokładamy do niej podpieczony pasternak. Smażymy razem przez chwilę, po czym zalewamy gorącym bulionem. Doprawiamy do smaku solą oraz pieprzem. Gotujemy razem około 10-20 minut. Po tym czasie zdejmujemy zupę z palnika i miksujemy na krem. Dodajemy kawałki czekolady. Mieszamy do czasu, aż czekolada się rozpuści. Na koniec zabielamy zupę kremówką. Mieszamy. Doprawiamy solą, pieprzem i sokiem z limonki.

Zupę podajemy posypaną szczypiorkiem, kawałkami papryczki chilli i grzankami (opcjonalnie można też posypać ją dodatkowo płatkami chilli).

 

Źródło: Tina Smacznego! Nr 2 (1)/2014