Paluchy wiedźmy
Muszę przyznać, że paluchy zrobiłam głównie z myślą o dziecku i z uwagi na całe to Halloweenowe szaleństwo. Początkowo podchodziłam to tego sceptycznie, dziecięcy świat jest jednak z każdej strony (bajki, cukierki, ozdoby itp), bombardzowany tematem, że sama siebie zaczęłam przekonywać, że skoro Walentynki są ok, to dlaczegóż by nie zrobić tych strasznych ciastek na 31 października. Moje pierwsze paluchy należały do bardzo pulchnych wiedźm:P Przy kolejnych partiach już wiedziałam, że należy uformować duuużo cieńsze, gdyż rosną podczas pieczenia. Smak mnie mocno zaskoczył. Coś, co z założenia miało być głównie dekoracją i frajdą (głównie wizualną) dla dziecka, okazało się być przepysznymi ciasteczkami. I pozbywszy się pewnych oporów, że pałaszuje się czyjeś paluchy, człowiek totalnie traci nad sobą kontrolę i sięga po jeszcze i jeszcze i jeszcze. Naprawdę warto je przygotować. Są pyszne.
- 225 g masła, zimnego i posiekanego
- 3/4 szklanki cukru pudru
- 1 jajko
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 1 łyżeczka ekstraktu z migdałów
- 2 i 2/3 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka soli
- ok. 100 g całych migdałów
Pokrojone na kawałki masło siekamy razem z mąką przesianą z cukrem pudrem, solą oraz proszkiem do pieczenia. Dodajemy jajko oraz oba ekstrakty, szybko zagniatamy. Z ciasta formujemy kulę, wkładamy ją do woreczka i wstawiamy do lodówki na co najmniej 30 minut.
Migdały zalewamy wrzątkiem. Po chwili wodę odlewamy, a migdały pozbawiamy skórki. Przekrawamy na pół.
Po tym czasie z ciasta (najlepiej odrywać po kawałku, a resztę wciąż trzymać w lodówce) formujemy ciastka-palce o grubości mniej więcej pomiędzy paluszkiem solonym, a grissini. Na końcu ciastka wciskamy migdał. Za pomocą wykałaczki robimy charakterystyczne „kreseczki”.
Przed samym pieczeniem schładzamy jeszcze ciastka w lodówce, by nie rozlały się na blaszce.
Pieczemy około 10 minut w temperaturze 200ºC. Studzimy na kratce.
PS. Po kilku dniach przechowywania w chłodnym miejscu paluchy były jeszcze lepsze.
Obrzydliwe, nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego swojemu dziecku.
Dlaczego? Boi się? Trzeba dziecku wytłumaczyć, że to tylko taki kształt;) Ja w nim nie widzę nic obrzydliwego, ale widać bardziej tolerancyjna jestem w tym temacie;)
Wychodzę też z założenia, że lepiej zrobić samemu niż kupić gotowce ze sklepu, żelki czy inne takie. Przynajmniej wiem, co tam jest;)
A mój Maluch ciastkami był zachwycony. Do tego stopnia, że w tym roku sam się o nie dopominał:)
Jak widać, co kto lubi;)