Makowa panienka

Ciasto to kusiło mnie już od dłuższego czasu. Jeśli i Wy planujecie go wykonać, ale jeszcze z jakiegoś powodu nie było Wam z nim po drodze, to zmieńcie to, a obiecuję, że nie pożałujecie.  Osobiście najbardziej przypadła mi do gustu idealnie wyważona słodko-kwaśna cytrynowa masa. Do tego ciasto jest bardzo szybkie w wykonaniu, co niejednokrotnie ma przecież ogromne zaneczenie. Polecam:)

Biszkopt makowo-kokosowy:

  • 150 g maku
  • 100 g wiórków kokosowych
  • 100 g mielonych migdałów
  • 100 g cukru
  • 8 białek
  • 4 żółtka

Krem:

  • 2 budynie śmietankowe
  • 350 ml mleka UHT
  • 180-200 ml soku cytrynowego
  • 4 żółtka
  • 200 g cukru
  • 200 g miękkiego masła

Dodatkowo:

  • 100-200 g białej czekolady
  • 2-3 łyżki oleju

Białka umieszczamy w misie miksera i razem z dodatkiem szczypty soli ubijamy na sztywno. Pod koniec stopniowo dodajemy cukier. Następnie do gęstej i błyszczącej piany dodajemy po 1 żółtku, nie przerywamy ubijania. Mikser odkładamy, a do ubitej piany jajecznej dodajemy teraz w 2-3 partiach mak połączony z kokosem i migdałami, mieszamy delikatnie łyżką. Przygotowane ciasto dzielimy na pół i wykładamy do wyłożonych papierem blaszek (21×32). Pieczemy po 20 minut w 170 stopniach.

Do rondelka przelewamy mleko, dodajemy do niego sok z cytryny, mieszamy. Odlewamy pół szklanki, a do reszty dodajemy cukier i doprowadzamy do wrzenia. Odłożone mleko mieszamy z żółtkami, dodajemy proszek budyniowy i ponownie mieszamy do połączenia. Przygotowaną mieszankę wylewamy na gotujące się mleko i intensywnie mieszając, gotujemy przez kilka minut, do wyraźnego zgęstnienia. Studzimy.

Miękkie masło ucieramy na jasną masę. Do utartego dodajemy po łyżce zimny budyń i miksujemy do połączenia.

Przygotowany krem wykładamy na jeden blat makowy, rozprowadzamy. Przykrywamy pozostałym blatem.

Do rondelka wlewamy niewielką ilość wody, stawiamy na palniku. Na garnek z wodą wkładamy drugi, pamiętając by dno nie stykało się z wodą. Do garnka dajemy połamaną czekoladę i wlewamy olej. Podgrzewamy na niewielkiej mocy palnika do rozpuszczenia się czekolady (pamiętajmy, że biała czekolada nie lubi zbyt wysokich temperatur, dlatego też tak ważne jest by wodę podgrzewać na najmniejszej mocy palnika, w trakcie podgrzewania najlepiej też nie mieszać czekolady. Ja zwykle jak widzę, że spód czekolady zaczyna się rozpuszczać, wyłączam palnik i dopiero wówczas zaczynam mieszać).

Na polewę wykorzystałam pierwotnie jedną tabliczkę czekolady, gdy rozprowadziłam ją po wierzchu ciasta, wydawało mi się, że polewa „przebija”, więc szybko dorobiłam polewę z jeszcze jednej tabliczki. Warstwa polewy wyszła więc dość solidna i nie wiem czy to, czy może trzymanie ciasta w chłodnym miejscu zaważyło na tym, że pękała podczas krojenia. Jeżeli jednak zauważymy, że tak się dzieje, przed krojeniem każdego kawałka ciasta zamoczmy nóż w gorącej wodzie.