Rogaliki drożdżowe z ciasta topionego
Nawet nie wiecie jak mnie te rogaliki zauroczyły. Wyszły przepyszne! A co lepsze, równie dobrze smakowały również na drugi dzień.
Po raz pierwszy miałam do czynienia z tak przygotowanym ciastem. Nie ukrywam, miałam lekkie obawy, czy wyjdzie (biorąc pod uwagę i ilość drożdży jak i sposób przygotowania, gdzie ciasto zamiast w cieple, wyrasta w zimnej wodzie), ale wyszły świetnie.
Orzechowo-czekoladowego nadzienia brakło mi na kilka rogalików, więc dodałam masło orzechowe.
Skorzystałam z przepisu z bloga Smaki Katriny.
Ciasto:
- 750 g mąki tortowej
- 200 g masła
- 100 g cukru
- 1 op. cukru wanilinowego
- 200 ml mleka
- 80 g drożdży
- 2 jajka
- szczypta soli
Dodatkowo:
- 200 g mlecznej czekolady
- 130 g grubo mielonych orzechów włoskich
Masło roztapiamy na małym ogniu. Odstawiamy do przestudzenia.
Mleko podgrzewamy (nie doprowadzamy do wrzenia!).
Rozkruszone drożdże zalewamy połową mleka, dodajemy cukier oraz 2 łyżki mąki, mieszamy do połączenia. Odstawiamy w ciepłe miejsce do podrośnięcia.
Mąkę przesiewamy do dużej miski. Dodajemy cukier wanilinowy, szczyptę soli, rozbełtane jajka, masło oraz wyrośnięte drożdże i pozostałe mleko. Wyrabiamy gładkie ciasto.
Gotowe ciasto zawijamy w czystą ściereczkę, zawiązujemy. Wstawiamy do dużej miski wypełnionej zimną wodą. Odstawiamy do czasu, aż ciasto podrośnie i wypłynie na powierzchnię.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Łączymy ze zmielonymi orzechami.
Wyrośnięte ciasto wyciągamy z miski. Wylewamy wodę, osuszamy miskę i oprószamy ją mąką. Dodajemy do niej ciasto i przez chwilę wyrabiamy.
Dzielimy na 3 części. Każdą z nich wałkujemy na dość duży okrągły placek. Kroimy na trójkąty.
Na szerszą podstawę ciasta wykładamy po 1 łyżeczce nadzienia. Zawijamy rogaliki.
Układamy, zachowując odstępy, na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 15-18 minut (do zarumienienia).
Kiedyś mama robiła ciasto topielec, muszę zrobić twoje rogaliki, żeby przypomnieć sobie smak z młodości
Super 🙂 Myślę, że fajnie jest wracać na blogu do takich przepisów sprzed lat, bo niektórym można właśnie przypomnieć smaki dzieciństwa, a niektórzy mogą je dopiero poznać 🙂