Pieczeń z mielonego boczku
Osiem albo dziewięć lat… Dokładnie tyle czasu minęło od kiedy weszłam w posiadanie przepisu na tą pieczeń do dnia, w którym w końcu zdecydowałam się ją zrobić.
Trochę długo. Za długo, zważywszy na to, że pieczeń smakuje po prostu wyśmienicie.
Cóż, nie ma co żałować, teraz trzeba nadrabiać i robić ją tak często, jak to tylko możliwe:)
W zimowe wieczory nic nie smakuje tak dobrze jak kromka świeżego chleba z aromatycznym boczkiem i ketchupem/musztardą.
A Wy, znacie taką pieczeń? Jeżeli nie, nie popełniajcie mojego błędu, tylko zróbcie ją sobie jak najszybciej:) Nawet pomimo tego, że moje zdjęcia nie są zbyt apetyczne;) Zapewniam, że pieczeń smakuje lepiej niż wygląda;)
- 800 g surowego boczku (waga bez skóry i kości)
- 2 ząbki czosnku
- 2 łyżeczki wegety
- 3/4 szkl. mleka
- 2 łyżki posiekanej drobno natki pietruszki
- sól morska, pieprz
Boczek mielimy w maszynce do mięsa.
Czosnek przeciskamy przez praskę na deskę do krojenia. Posypujemy go wegetą i rozcieramy nożem. Całość przenosimy do zmielonego boczku.
Dodajemy posiekaną natkę pietruszki, mleko oraz niewielką ilość soli i pieprz. Wyrabiamy dokładnie.
Mięsną masę przekładamy do prostokątnej niedużej blaszki wyłożonej folią aluminiową. Wierzch również przykrywamy folią.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 1-1,5 godziny. Pod koniec zdejmujemy folię, by boczek lekko się zarumienił.
Po upieczeniu, powstały w blaszce tłuszczyk odlewamy, a pieczeń odstawiamy do całkowitego przestygnięcia (zimną zdecydowanie łatwiej się kroi).
Taki a’la pasztet z boczku 😛
Trochę tak:)
Ale smak inny 🙂
smak inny, powiedziałabym,że nawet lepszy:) zresztą, pasztet można z tylu produktów zrobić, że nie ma chyba jednego jedynego smaku dla niego zarezerwowanego:)
I chyba taki uniwersalny bo nie tylko na kanapki 🙂
Pieczeni nie znam ale kusisz i trzeba zrobić:)
Na pewno nie pożałujesz:)
A ja dziś piekłam faworki. ☺
Też będę musiała je kiedyś zrobić… może za rok;)
Kusisz, kusisz:D
pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Nigdy boczku w takiej wersji nie robiłam. Kiedyś piekłam bardzo często boczuś z czosnkiem i majerankiem. A jak smakował chleb z wytopionym smalcem! Łza się w oku kręci na samo wspomnienie, bo dziś tylko mogłabym powąchać. Pieczeń na pewno przygotuję na jakąś imprezkę:)