Chaczapuri adżarskie

Chaczapuri?? Wygląda na to, że mało światowa jestem, gdyż dopiero niedawno pierwszy raz spotkałam się z takim nazewnictwem. Dziś jednak jestem bogatsza… zwłaszcza jeśli chodzi o doznania smakowe:) Dla Gruzinów chaczapuri znaczy tyle co chleb z serem;) Dla mnie to po prostu drożdżowe łódeczki z miksem fety i mozarelli oraz zapieczonym jajkiem. Całościowo mega pyszne danie. Zwłaszcza z ciasta  jestem dumna, bo chyba nigdy nie byłam tak bliska ideału, jak dziś;) Wyszło idealne. Maczane w roztopionych serach smakowało po prostu wyśmienicie. Nie zapominajmy również o jakże ważnym elemencie tego dania, jakim jest jajko. Rozlewające się żółtko również idealnie współgrało z drożdżowym ciastem. Przepis, z którego korzystałam zakładał 3 porcje, ja przygotowałam 4. Nie wiem czy przygotowałam zbyt dużo farszu, czy to przez zwiększenie ilości łódeczek lub wykorzystane przeze mnie jajka były zbyt duże, ale większa część białka mi niestety spłynęła na blaszkę. Następnym razem wykorzystam mniejsze jajka. Bo następny raz będzie koniecznie:) Polecam i Wam, nie tylko w okresie karnawału.

EDIT: sery oraz jajko należy zmieszać ze sobą i w takim „bałaganie” moczyć kawałki drożdżowego ciasta.

Ciasto:

  •  ok. 500 g mąki pszennej (u mnie wrocławska)
  • 1/4 szklanki ciepłej wody
  • 1 szklanka maślanki (temp. pokojowa)
  • 10 g suchych drożdży (ja użyłam jedno opakowanie, 7g)
  • 1 jajko
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • 1 łyżka roztopionego masła

Farsz:

  • 125 g sera mozzarella
  • 200 g sera typu feta
  • pieprz
  • 1 żółtko
  • 1 łyżeczka roztopionego masła

Dodatkowo:

  • 3-4 jajka
  • kilka plasterków masła

Do odmierzonej ilości ciepłej (ale nie gorącej) wody dodajemy cukier oraz drożdże, mieszamy do połączenia, a następnie odstawiamy na bok na kilka minut.

Mąkę przesiewamy razem z solą. Dodajemy jajko, maślankę, drożdże oraz rozpuszczone masło. Wyrabiamy gładkie i elastyczne ciasto. Gotowe ciasto przekładamy do miski, delikatnie posypujemy mąką i odkładamy przykryte ściereczką na około godzinę, do podrośnięcia.

W tym czasie fetę kruszymy na drobno, dodajemy startą mozarellę, żółtko oraz masło. Doprawiamy pieprzem (solić nie trzeba, gdyż słona jest feta), mieszamy.

Wyrośniete ciasto dzielimy na 3-4 części. Z każdej formujemy kulę, a następnie wałkujemy je na podłużne placki. Na środek wyładamy farsz. Brzegi ciasta zwijamy do środka, końce ciasta łączymy ze sobą, formując łódeczki.

Wykładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wkładamy na około 9 minut do piekarnika nagrzanego do 220 stopni. Po tym czasie łódeczki wyjmujemy z piekarnika. Widelcem delikatnie mieszamy serowy farsz, starając się uformować wgłębienie. Do niego wbijamy jajko i blaszkę ponownie wkładamy do piekarnika. Pieczemy do momentu aż białko lekko się zetnie, a żółtko wciąż pozostanie płynne.

Na gorące łódeczki kładziemy po cienkim plasterku masła, by roztopiło się pod wpływem ciepła. Podajemy od razu.

Po 9-10 minutach zapiekania samego ciasta jest ono jeszcze blade. Koloru nabiera podczas późniejszego zapiekania z jajkiem. Wydaje mi się jednak, że dużo zależy od samego jajka (choć pewnie i piekarnika). Myślę, że gdyby użyć mniejszego, wówczas powinno ono szybciej się zciąć. Ja ciasto zapiekałam właśnie około 9-10 minut, później z jajkiem ciasto było w piekarniku podobną ilość czasu. Ciasto nie było surowe, jednak jak dla mnie mogło być ono jeszcze mocniej zapieczone – musiałam jednak wyjać je z piekarnika, gdyż jajka miałam już gotowe, a nie chciałam dopuścić do tego by żółtko było twarde. Myślę, że podpieczenie samego ciasta 2-3 minuty dłużej byłoby dobrym pomysłem, jednak osobiście jeszcze tego nie wypróbowałam.

Źródło